piątek, 18 grudnia 2015

sedno

Artykuł nie porusza jednej ważnej kwestii - można być na diecie roślinnej z powodów wyłącznie zdrowotnych. Jestem tego przykładem. Przeszłam na weganizm, gdy mój organizm zaczął chorować: metabolizm wysiadł, motoryka żołądka zerowa, zespół jelita drażliwego, niedokwasota, nawracające zapalenia trzustki, zespół bólowy o dziwnym podłożu, złe wyniki krwi. A odżywiałam się naprawdę dobrze. Po zmianie diety na wegańską - jak ręką odjął. Przeczytałam kilka książek i podjęłam decyzję powodowana własnym zdrowiem. Nie obchodzi mnie cierpienie zwierząt, jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, co czyni mnie zapewne nietypową weganką, bo zwykle ludzie do swojej diety dorabiają ideologię, ale jednak nią jestem. Uwielbiam jeść, ale mięso i nabiał to dla mnie trucizna. Kojarzą mi się z bólem (moim własnym), chemią i wszystkim, co najgorsze. "Oczywiście, że kolarze i twój znajomy, przed zawodami czy meczem zjedzą weglowodany, ponieważ potrzebuje cukrów prostych przed intensywnym wysiłkiem, muszą mieć energię. Zapytaj się ich tylko z czego są zbudowane ich mięśnie i skąd biorą budulec jakim jest białko;-) "

Zapytaj z czego są zbudowane mięśnie np. goryla i skąd bierze budulec do ich rozwoju i utrzymania w dobrym stanie?
Twój "argument" dowodzi niestety kompletnego braku znajomości tego, jak przebiega metabolizm.
"I wracamy do sedna sprawy, skąd pomysł, że osoby jedzące mięso mają się z czegokolwiek tłumaczyć, lub czuć się winne czegokolwiek. I vice versa, każdy je to, na co ma ochote, I założenie artykułu w którym Ci wstrętni mięsożercy mają sie tłumaczyć przed kimkolwiek jest stygmatyzowaniem ich jako tych gorszych. "

Tutaj z kolei wychodzi na jaw, że nie zrozumiałeś ani treści artykułu, ani mojej wypowiedzi.
Artykuł dotyczy osób, które czują potrzebę tłumaczenia się ze swojego mięsożerstwa i argumentów przez czyszczenie separatorów nich podawanych.
Jeżeli ktoś je mięso i nie widzi w tym niczego nagannego, to nie będzie się tłumaczył. Tak też robi cześć osób piszących tu komentarze.
Nie podzielam postawy typu "mógłbym zrezygnować z mięsa bo mój metabolizm mi na to pozwala, ale nie mam na to ochoty, ponieważ lubię mięso i zupełnie nie obchodzi mnie los zwierząt i ich cierpienie". Mogę ją jednak zrozumieć, bo jest przynajmniej koherentna.

Czym innym jest jednak podawanie pseudo-argumentów mających usprawiedliwić własne mięsożerstwo.
Tezy, że:
- mięśnie mogą być zbudowane wyłącznie ze zwierzęcego białka w diecie (to twój "argument")
- człowiek jest drapieżnikiem
- wegetarianie częściej chorują
- mięso jest generalnie niezbędnym składnikiem diety
są zwyczajnie fałszywe.
Osoby je podające są albo ignorantami z dużymi brakami z wiedzy biologicznej, albo zwyczajnie kłamią.
Kłamstwo dotyczy tego, że bardzo często na forach jakiś homofob "zna" kilku homoseksualistów, którzy w większości są nieszczęśliwi ze swoją orientacją, a przeciwnik wegetarianizmu oczywiście "zna" mnóstwo wegetarian i "oczywiście" większość z nich to anemiczne osobniki, które non stop chorują.